W odległej części Ameryki znajdowało się ranczo, prowadzone przez dobroduszną Pearl. Na farmie tym, pod troskliwym okiem starszej pani, żyły różne zwierzęta. Wśród nich prym wiodły dwie krowy – pani Calloway i Grace. Wszystko zmieniło się pewnego dnia, kiedy to na farmę przybyła nowa „cielęcinka”, rozbrykana miss mokrego postronka – Madzia. Niedługo potem nad idyllicznym gospodarstwem pojawiło się widmo bankructwa.
Spis treści
Jednakże warto uczciwie dodać, że za nieszczęścia na farmie nie odpowiadała Madzia. A prawdziwym winowajcą był bandyta o imieniu Alameda Slim. Poszukiwany listem gończym złoczyńca, Alameda Slim, napadał na kolejne rancza. Używał swojego czarującego jodłowania do okradania ich, co prowadziło właścicieli do ruiny. To właśnie w ten sposób Madzia straciła swoją rodzinna oborę. Dlatego razem z krowami koleżankami postanowiła zapobiec kolejnemu nieszczęściu i obronić swój dom.
Chociaż „Król Lew” również mi się podobał i wywarł na mnie duże wrażenie, ostatecznie wydaje się, że łatwiej jest wczuć się w lwa niż w krowę… Humor w tym westernie wydaje się być smętny i nieco wymuszony – brakuje tu dialogów tak zabawnych jak wygłupy smoka Muszu czy postaci tak wyrazistych i barwnych jak członkowie ekspedycji badawczej w „Atlantydzie”. Pyskate krowy mają swój urok, ale to jednak nie to samo.
Ciekawym pomysłem jest Alameda Slim, który hipnotyzuje bydło za pomocą jodłowania, lecz jego pomocnicy, bracia Wacuś, potencjalne źródło humorystycznych gagów, okazują się być żałosną trójką imbecyli. Momentami odczuwałam nawet niesmak, jakby ktoś próbował zmusić mnie do śmiania się z osoby upośledzonej umysłowo. Dodatkowo, jak na film Disneya, pojawia się tu nieco więcej brutalności. Większość bójek jest stylizowana na kreskówkę, ale scena, w której bandyta upada, plując zębami po kopnięciu przez konia, zupełnie mi się nie podobała.
Ostatnie animacje studia Disneya, takie jak „Atlantyda” czy „Planeta skarbów”, nie spotkały się z najlepszymi recenzjami. Te skupiały się głównie na krytyce scenariusza, a nie techniki animacji. Szkoda, że zamiast poprawiać treść swoich filmów, wytwórnia postanowiła zrezygnować z tradycyjnego rysowania na rzecz animacji komputerowej. Choć lubię „Shreka”, „Potwory i spółkę” czy „Gdzie jest Nemo”, to tradycyjna animacja posiada wiele zalet. W tym możliwość nadania rysunkom artystycznego charakteru.
Dialogi w całym filmie Rogate ranczo iskrzą humorem, często w zabawny sposób nawiązując do naszych realiów. Na przykład jedna z postaci mówi: „ja jestem zając pracujący, żadnej pracy się nie boję”. Za reżyserię dubbingu odpowiedzialna jest Joanna Wizmur, uznawana obecnie za najlepszego specjalistę w tej dziedzinie.
Do współpracy przy „Rogatym ranczo” zaprosiła znanych i cenionych aktorów. M.in. takich jak Bożena Dykiel, Witold Pyrkosz, Anna Polony i Edyta Olszówka, którzy doskonale poradzili sobie z powierzonymi im rolami. Z czystym sumieniem polecam wybranie się do kina na Rogate ranczo cały film. Ta zabawna i ciepła opowieść z pewnością poprawi humor zarówno Wam, jak i Waszym dzieciom.
Sortowanie według najpopularniejszych