Nick Curran (Michael Douglas), detektyw z San Francisco z problematyczną przeszłością, w której szybko sięgał po broń, prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa rockowego piosenkarza. Na miejscu zbrodni znajduje zakrwawiony szpikulec do kruszenia lodu i biały jedwabny szal, co wskazuje na romantyczny wieczór. W trakcie dochodzenia pojawiają się trzy podejrzane kobiety.
Spis treści
Catherine Tramell (Sharon Stone), pisarka, której powieści o zbrodniach niepokojąco często stają się rzeczywistością. Jej przyjaciółka, Roxy (Leilani Sarelle), zaskakuje ekstrawaganckim zachowaniem i niespodziewanym zdrowym rozsądkiem. Dr Beth Garner (Jeanne Tripplehorn), policyjna psycholożka, współpracuje z Nickiem, a także jest z nim emocjonalnie zaangażowana. Każda z nich ma motyw, by popełnić zbrodnię. Nick, wplątany w labirynt intelektualnych i emocjonalnych rozgrywek, nadużyć oraz zbrodni, musi odnaleźć prawdę.
Ich intensywne, rosnące progresje akordowe dla pełnej orkiestry oddają całą intensywność tych wydarzeń, przypominając ilustracje muzyczne Howarda Shore’a do filmu „Siedem”. Orkiestra osiąga swój szczyt przede wszystkim w dwóch kompozycjach: „Pillow Talk” oraz „An Unending Story”. Tak w skrócie można opisać wkład Jerry’ego Goldsmitha w tę muzykę. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że została ona nominowana do Oscara.
Aby jeszcze bardziej wzmocnić emocje i dodać trochę adrenaliny, w gęstej atmosferze suspensu i intrygi znalazło się miejsce na dwa utwory z muzyką akcji. Niestety, w tych fragmentach Jerry Goldsmith nie błyszczy tak, jak w wyżej wymienionych. Muzyka te cechuje się energiczną, synkopowaną perkusją, co jest charakterystyczne dla ilustracji muzycznych akcji, jakie maestro komponował w latach 90-tych.
Obydwa utwory są przyzwoite, ale nie wyróżniają się niczym szczególnym i brzmią nieco wtórnie. Szczególnie w porównaniu z wcześniejszymi kompozycjami Goldsmitha dla kina Paula Verhoevena, choć niewątpliwie dostarczają emocji. Muzyka do filmu „Basic Instinct” charakteryzuje się smutnym, wręcz lodowatym nastrojem. A to idealnie koresponduje ze szpikulcem do lodu, kluczowym przedmiotem używanym w filmie.
To nie jest zarzut, gdyż taka właśnie atmosfera miała dominować w uwodzicielskim thrillerze, jakim jest „Nagi instynkt”. Główny motyw muzyczny stworzony przez Jerry’ego Goldsmitha jest jednym z najbardziej charakterystycznych dzieł kompozytora, a jego sugestywność można porównać do słynnego utworu „The Mutant” z poprzedniej współpracy Verhoevena z Goldsmithem.
Ta słynna scena przyniosła Stone wiele negatywnych konsekwencji. W tym utratę praw do opieki nad dzieckiem oraz uszczerbek na jej reputacji jako profesjonalnej aktorki. Było to widoczne nawet podczas ceremonii Złotych Globów, gdzie jej nominacja spotkała się z drwinami. Dziś, w czasach gdy nagość w filmach i serialach stała się powszechna, a usprawiedliwianie dyskryminacji i nadużyć przez prowokacyjny strój kobiet jest postrzegane jako coś nieodpowiedniego. Tym bardziej oburza fakt, że słynna scena z „Nagiego instynktu” miała tak poważne konsekwencje.
Ofiara, jaką poniosła Sharon Stone (a trudno to określić inaczej), była nieproporcjonalnie duża wobec treści faktycznie zawartych w produkcji Verhoevena. Szczególnie że podczas słynnego przesłuchania to Catherine Tramell dominuje, mając kontrolę nad grupą zakłopotanych policjantów, beztrosko manipulując nimi.
Prawdziwa prowokacyjność „Nagiego instynktu” nie polega dziś na jego erotyzacji czy brutalności. Ale opiera się na szerszym kontekście społecznym oraz podskórnym przekonaniu, że nie można być jednocześnie seksualnie niezależnym i powszechnie szanowanym. Na szczęście w XXI wieku taka sytuacja zdarza się coraz rzadziej.
Sortowanie według najpopularniejszych